Jeszcze całkiem niedawno narzekałam, że zima w pełni i o słońcu można co najwyżej pomarzyć, a tu już za oknem niemalże lato. Jako że wiosna to moja ulubiona pora roku (nie za ciepło, nie za zimno i jeszcze nie ma AŻ tak dużo owadów), w końcu poczułam, że odżyłam i chce mi się planować i robić fajne rzeczy. Tak więc dziś podzielę się z Wami moimi pomysłami, co robić w te najpiękniejsze miesiące w roku.
- Ziołowy ogródek.
Posiadanie własnych świeżych ziół marzyło mi się od dość dawna, ale zawsze miałam jakieś „ale”. W tym roku jednak zmobilizowałam się do podróży do sklepu po ziemię, doniczki i całe oprzyrządowanie. Roślinki zaczęły kiełkować szybciej niż się tego spodziewałam, ku mojej wielkiej uciesze. Póki co rośnie bazylia, oregano, tymianek, szczypiorek i rzeżucha. W planach mam jeszcze dosianie mięty (w sam raz na letnie lemoniady z cytryną), kolendry i rozmarynu. Poza ziołami moim roślinkowym „dzieckiem” jest jeszcze awokado, które ostatnio nawet dało listki. Mam nadzieję, że cierpliwość popłaci i kiedyś naprawdę będzie z niego owoc. A na razie – rośnie. Serdecznie polecam posiadanie własnych roślin i ziół, nie tylko przez oczywiste względy spożywcze, ale właśnie to patrzenie i doglądanie jak to wszystko rośnie od maleńkich ziarenek ma swoją największą magię. 
Oczywiście roślinki można mieć cały rok (np. na parapecie), ale wiosną ma to swój niepowtarzalny urok, no i można ogródek przenieść na balkon czy loggie.
- Plenerowe sporty!
Piszę to ja! która przez przeszło 10 lat zarzekała się, że nie lubi i nie będzie jeździć na rowerze. Dałam jednak jednośladowi ostatnią szansę i muszę przyznać, że nawet trochę się polubiliśmy. Teraz marzy mi się pastelowo różowy rower, koniecznie z koszyczkiem! Z letnich plenerowych sportów polecam też rolki, które są świetną alternatywą dla tych, którzy za rowerami nie przepadają. Tylko lepiej nauczyć się hamować…
A wieczorami, najlepiej w towarzystwie grilla lub w piknikowym otoczeniu – badminton. W sam raz na rozruszanie się przed (albo po) pysznej (i tłustej) grillowanej kiełbasce.
A dla tych, których naprawdę nie przekonuje nic, co posiada kółka – polecam spacery po lesie, najlepiej rano. Świeże powietrze, cisza – można pomyśleć, albo porozmawiać z bliską osobą i po prostu razem spędzić czas.
- Grille, pikniki czyli jemy (i pijemy!) na zewnątrz.
Niewątpliwie w naszym kraju królują wieczorne grille. Na tarasie, w ogródku, w parku, w lesie, a nawet na balkonie. Bo jak tu nie lubić grillowanej kiełbaski i chlebka na świeżym powietrzu w towarzystwie zimnego piwka i samych fajnych ludzi? Grillować można wszystko – warzywa, mięso, pieczywo, ziemniaki… Same pyszności. 
A dla tych, którzy miejsca do grillowania nie mają, sprawdzą się też stoliki na zewnątrz w restauracjach. Tam też można zjeść coś pysznego i wypić zimne piwo – w eleganckiej oprawie. 
- Wyjazdy małe i większe…
Majówka i „czerwcówka – czyli długie weekendy. Najlepsze na krótkie wyjazdy za miasto. Albo chociaż zwykłe weekendy, tak po prostu, żeby się wyrwać chociaż na trochę w jakieś inne miejsce i spojrzeć na wszystko trochę z dystansu.
U mnie na razie były dwa wiosenne wyjazdy:
– do Siedlec, gdzie zaliczyłam pierwszego tegorocznego grilla,
– Koszalin czyli moje rodzinne miasto (z każdym rokiem co raz piękniejsze!)
A to, mam nadzieję, nie koniec wiosennych wypadów.
To na razie tyle z moich zrealizowanych wiosennych planów. Co dalej? Szykuje mi się jeszcze jeden, od dłuższego czasu planowany wyjazd na romantyczny weekend do Kazimierza Dolnego, mam nadzieję, że uda się jeszcze również „zaliczyć” kolejnego grilla. Poza tym wiosną lubię czytać lekkie książki o miłości, więc chcę trochę nadrobić powieści. No i oczywiście duuuużo czasu na świeżym powietrzu i jak najmniej komputera.
A jakie są Wasze wiosenne plany?
Do następnego.
Żyj pięknie! 