Jak poradzić sobie ze zniechęceniem? 3 sposoby jak skutecznie się ogarnąć

Koniec stycznia to chyba najlepszy czas na taki wpis. Szczególnie, jeśli jesteś jedną z takich osób, która lubi robić plany noworoczne, albo nawet, już trochę owiane złą sławą, postanowienia noworoczne. Zainteresowałam się tym tematem poniekąd dlatego, że trochę mnie też ogarnęło takie styczniowe zniechęcenie, i chociaż nie jest ono w sumie związane z postanowieniami noworocznymi (których tak naprawdę w takiej „standardowej” formie nie mam), a z kilkoma innymi czynnikami, które się na siebie nałożyły. Pomyślałam wtedy, że to zagadnienie dotyczy nie tylko mnie, a szerszego grona osób, więc chyba najwyższy czas coś temu zaradzić.

A zatem jak planuję rozprawić się z własnym zniechęceniem?

  1. Powiew świeżości.

Doszłam do wniosku, że zniechęcenie zaczęło mnie dopadać z powodu monotonii życia. Codzienne robienie tego samego (w pracy, w domu…) sprawiło, że nagle poczułam, że to wszystko jest tak nudne, że na samą myśl nie chce mi się nawet podnieść ręki do góry. Pomyślałam, że warto by było porobić coś nowego – czyli spojrzeć na świat z innej perspektywy – poczuć ten powiew świeżości, dzięki któremu może spojrzę na to wszystko od innej strony i coś mi się „odwidzi”. Bo przecież nie można robić w kółko tego samego i oczekiwać innych rezultatów. Dlatego wymyśliłam, że warto porobić coś nowego, innego, zobaczyć świat oczami innych ludzi, może się czymś lub kimś zainspirować. Jeszcze nie wymyśliłam, co będę robić, ale kilka pomysłów chodzi mi po głowie, więc na pewno w przyszłości dam Wam znać, co się u mnie dzieje.

  1. Szukanie celowości działań.

Czasami robimy coś i robimy, i po pewnym czasie zapominamy już, dlaczego to robimy. Kiedy dopada nas zniechęcenie może warto zrobić taki „rachunek sumienia”, zastanowić się, co nami kierowało, kiedy zaczynaliśmy robić ową rzecz, która teraz wydaje nam się taka nudna i bezsensowna. Przykładem może być chociażby niezbyt lubiana praca. Chodzimy do niej codziennie, robimy coś, wykonujemy przydzielone zadania, ale po co? Czy po to, żeby zarobić pieniądze na życie? Po to, żeby zebrać doświadczenie i wspinać się po drabince kariery? A może po to, żeby rozwijać swoje umiejętności, nauczyć się, wszystkiego, co potrzeba i założyć własną działalność? Bo chyba nie chodzimy do pracy dla samej idei pracowania, hm? Określenie celowości własnych działań może być tu kluczowe i dać nam poczucie, że jednak to wszystko ma jakiś sens. To może sprawić, że trochę odświeży nam się umysł i spojrzymy na to wszystko trochę z innej perspektywy. Warto w każdej rzeczy, którą robimy mieć jakiś określony cel, żeby nam się po prostu chciało to robić. A nawet jeśli nie będzie nam się chciało, to może chociaż damy radę sami siebie przekonać (zmotywować? ;)), że może jednak warto ruszyć te cztery litery i trochę się postarać.

 3. Drobne lub większe przyjemności

Jeszcze jeden pomysł, taki trochę ad hoc, kiedy poważne rozważania wydają nam się spotkaniem z kosmitą, a wyjście z domu i porobienie czegoś nowego przyprawia nas o ból głowy. Wtedy warto się po prostu sobą zaopiekować jak najlepszy przyjaciel. Zamówić sobie pizzę, zjeść chipsy, wziąć dzień wolnego, spać do późna albo nawet przespać cały dzień, trochę się nad sobą poużalać (bo czasem można), pograć w głupią grę komputerową lub robić cokolwiek innego, co sprawia nam radość, a nie wymaga zbyt dużych zasobów energii i myślenia. To powinno nas trochę „zresetować” i może po takim resecie i relaksie dla umysłu będzie łatwiej zabrać się do dwóch powyższych punktów.

Dajcie znać, co wy robicie, kiedy ogarnia Was zniechęcenie do wszelkich czynności.

Powodzenia w ogarnianiu życia i dobrego roku!

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s