Jak mieć lepsze poranki czyli poradnik dla bardzo zaspanych

Odkąd pamiętam zawsze lubiłam spać. I to spać długo i do późna. Wstawanie o 6 czy nawet 7 uważałam (i w sumie do tej pory uważam) za barbarzyństwo. 🙂 Całe życie walczyłam z tym, żeby móc spać jak najdłużej, choćby o te pięć minut. W efekcie moje poranki od najmłodszych szkolnych lat odbywały się w pośpiechu, nerwach i biegach na autobusy. Później przez jakiś czas próbowałam przekonać się, że można wstawać rano wypoczętym i z uśmiechem i radośnie rozpoczynać każdy dzień… Ale to też nie wyszło. Aż pewnego dnia pomyślałam, że może wcale nie muszę wstawać z uśmiechem i rozpoczynać dnia w euforii, że oto nastał kolejny wspaniały dzień, ale że mogę sobie trochę te poranki usprawnić, tak żeby były przynajmniej „do zniesienia”.

Aktualnie w tygodniu do pracy wstaję w przedziale 6-6:30 i to już jest naprawdę na dzisiejszy dzień moje maksimum poświęcenia, jak bardzo wcześnie mogę wstać. Czasem jest łatwiej, czasem trudniej, ale muszę przyznać, że jak na kogoś, kto jeszcze kilka lat temu potrafił spać do południa, to naprawdę zrobiłam duży progres w tej dziedzinie.

A, i jeszcze jedno słowo wstępu – jeśli lubicie i przede wszystkim możecie wstawać o której Wam się żywnie podoba – to nie czytajcie dalej i cieszcie się snem jak tylko chcecie!

Przechodząc zatem do rzeczy – co właściwie zrobiłam, żeby usprawnić moje poranki?

  1. Zaczęłam się wysypiać.

Wiem, że wiele osób ma podejście „nieważne o której zasnę i tak się nie wyśpię” i ja kiedyś też tak uważałam. Problem jest taki, że nie wystarczy raz pójść wcześniej spać, żeby organizm przestawił się na inny tryb życia. Ja spróbowałam przez dłuższy czas chodzić spać wcześniej (a potrafiłam kiedyś siedzieć do 4-5 nad ranem) i teraz już nie wyobrażam sobie żeby regularnie nie chodzić spać maksymalnie o 23. Spanie odpowiednią liczbę godzin to podstawa tego, żeby rano nie czuć się jak zombie. I nie, nie wystarczy odsypianie w weekend. Naprawdę.

  1. Kwestia budzika

W Internecie można znaleźć wiele porad, żeby stawiać budzik daleko od łóżka, nie korzystać z drzemek i wstawać od razu bez ociągania. Oczywiście jest to okej… ale nie dla mnie. Lubię zacząć dzień powoli, poleżeć jeszcze trochę w łóżku, powolnie rozbudzić mózg i jeszcze chwilkę cieszyć się ciepłą kołderką i błogim lenistwem. A drzemki… no cóż, trzeba umieć używać ich rozsądnie. Ja czasem tego nie robię, ale rano strasznie trudno walczy się ze sobą i zazwyczaj w tej walce wygrywa dodatkowe pięć minutek słodkiego snu, które jakoś dziwnie zmienia się w dwadzieścia pięć minut. Ups.

IMG_20190126_092052

  1. Ubrania i rzeczy do wzięcia

Moja decyzyjność rano jest jeszcze niższa niż zazwyczaj. Jeżeli wieczorem przynajmniej nie przemyślę tego, co chce kolejnego dnia na siebie włożyć, to dobre 10 minut chodzę do szafy i zastanawiam się, gdzie jestem i po co. O 6 rano wolę nie podejmować trudnych decyzji, (ani jakichkolwiek), więc przygotowane ubrania i spakowana torebka są bardzo pomocne. Dodatkowo czas, który byśmy musieli przeznaczyć na wybieranie i, co już mi się w ogóle nie mieści w głowie – prasowanie (tak, tak, naprawdę są TACY ludzie, którzy RANO prasują koszule), możemy przeznaczyć na kolejne 10 minut drzemki, która jak wiadomo powszechnie jest najcenniejszą rzeczą, kiedy oczy same się zamykają. Także wiecie – wieczorem sprawdzamy pogodę – i cyk – ciuchy na jutro przygotowane.

  1. Pozytywne nastrojenie

Z tym pozytywnym nastrojem rano wiadomo – bywa różnie i raczej gorzej niż lepiej. Jest jednak kilka rzeczy, które zawsze wprawiają mnie w dobry humor i jedną z nich jest muzyka. Kilka ładnych utworów przy robieniu makijażu i jakoś od razu jest milej i przyjemniej. Można też obejrzeć kawałek serialu – jeśli ma się na to wystarczająco otwarte oko. 🙂 Albo poczytać kawałek książki – choć akurat do tego rano nie mam kompletnie głowy.

U mnie ostatnio w głośnikach TO i TO. Polecam!

  1. Jem śniadanie albo przynajmniej biorę ze sobą na wynos

To temat długi, szeroki i do tego skomplikowany. O tym, że śniadanie jeść warto wie każdy. W praktyce bywa różnie i też nie zawsze rano mam ochotę zjeść cokolwiek. Ale staram się, bo zauważyłam, że jeśli rano coś zjem niedługo po przebudzeniu, to dłużej mam energię, lepiej mi się pracuje i jakoś ten czas mija mniej boleśnie. Jeśli łóżko bardzo mocno nie chce mnie rano wypuścić i na śniadanie nie starczy czasu – biorę kanapki do pracy i jem je zaraz po przyjściu. W pracy też piję rano pierwszą herbatę – z tego względu, że lubię ją pić powoli i długo, więc niestety w domu już nie starcza czasu.

  1. Czas na kontemplację

Poranne kontemplacje i głębokie przemyślenia to chyba mój ulubiony fragment poranka. Zazwyczaj najlepszym na to czasem jest droga do pracy w zatłoczonym autobusie. Idealnie by było pokontemplować rano przy herbacie, ale niestety nie mam na to czasu. Jeśli macie – to zazdroszczę.

Spróbujcie porozmyślać rano o życiu. Za skutki nie odpowiadam.

IMG_20181016_065856_825

  1. I na koniec…

Warto pogodzić się z tym, że jeżeli do tej pory nienawidziłeś wczesnego wstawania, to prawdopodobnie nigdy nie będziesz wstawać z radością, choćbyś nie wiem jak próbował te poranki polubić. Ale… może wcale nie trzeba ich lubić i wyczekiwać ich z niecierpliwością. Może wystarczy po prostu je zaakceptować i pogodzić się, że po prostu są. Przestać z nimi walczyć i po prostu… dać sobie żyć po swojemu.

A jak wyglądają Wasze poranki? Jesteście raczej skowronkami czy podobnie jak ja, rano zastanawiacie się, dlaczego ktoś Was budzi w środku nocy?

Koniecznie dajcie znać i do następnego!

7 myśli na temat “Jak mieć lepsze poranki czyli poradnik dla bardzo zaspanych

  1. Pospać i poleżeć rano to to co tygryski lubią najbardziej 😉 ubrania zawsze przygotowuje i dla siebie i dla dziecka wieczorem. Wszystkie poranne czynności mam zaplanowane by nie musieć zrywać się równo z budzikiem. Na nastrój rano nie zwracam uwagi bo i tak dzień go zweryfikuje. Podobno na starość ludzie nie mogą spać i wstają skoro świt, ale mnie to nie grozi 😉

    Polubienie

    1. Czasem poleżeć jest nawet milej niż pospać 🙂
      Przy dziecku pewnie logistyka rano jest trochę bardziej skomplikowana, więc podziwiam za zorganizowanie 🙂
      A co do nastroju – może faktycznie rano lepiej się nad nim nie zastanawiać.
      Pozdrawiam!

      Polubienie

      1. Jak idzie się do pracy to i z dzieckiem ok, gorzej jest w dni wolne 😉 człowiek by sobie poleżał, ale dziecko tego nie rozumie i na tym etapie jeszcze wymaga obsługi więc trzeba się zwlec… chociaż pracuję nad córką i już nie wstaje zaraz po obudzeniu 😉
        Pozdrawiam

        Polubienie

  2. Że mnie też był kiedyś śpioch do południa.. no może do 11 😉 Potem naście lat zrywania się o 6.. Teraz bym chyba nawet nie wyleżała, leniuchując w wyrku, dłużej niż do 8 (dziecię tyle da). Bo czas tak szybko umyka, że coraz bardziej zauważam iż dzień zaczęty wcześniej jest fajniejszy, bardziej pełny, mogę zrealizować więcej planów i na dokładkę lepiej mi się zasypia wieczorem. Pewnie znów zmienię zdanie, gdy wrócę do trybu pracy 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz