Jak ogarnęłam swoje życie w tym trudnym czasie?

To miał być zupełnie inny marzec. Zaplanowane miałam mnóstwo rzeczy: wyjścia do kina, zaległe wizyty u lekarza, rozpoczęcie sezonu rowerowego i wspaniałe przywitanie mojej ukochanej wiosny. Chciałam cieszyć się tym czasem, dużo czasu spędzać na świeżym powietrzu, spotykać się z ludźmi i brać garściami z życia w ten piękny okres roku. Rzeczywistość jednak bardzo szybko zaktualizowała moje plany. I oto stanęłam przed wizją siedzenia w domu przez (oby tylko!) kilka tygodni, zdalną pracą i wieloma wyzwaniami, z którymi trzeba sobie poradzić. Poczułam totalny chaos, a niezorganizowanie i niepewność jutra, to jedne z moich największych czynników stresujących. Po etapie użalania się nad sytuacją, buntu wewnętrznego i poczucia niesprawiedliwości, przyszedł czas na przeorganizowanie od nowa całej mojej codzienności. Powoli, małymi krokami zaczęłam na nowo układać sobie rytm dnia. Potrzebowałam takiej stabilności do sprawnego funkcjonowania i jeśli też odczuwacie w tych kryzysowych czasach tzw. „rozmemłanie”, zapraszam do dalszej części wpisu, gdzie pokażę Wam, jak sobie ogarnęłam rzeczywistość, żeby funkcjonować w aktualnych warunkach.

Pierwsze i najważniejsze, co zrobiłam, kiedy dowiedziałam się o zmianach, jakie muszą nastąpić w naszym funkcjonowaniu codziennym, to wyrzuciłam wszystkie aktualne plany do kosza. Oczywiście nie dosłownie, bo mam je zapisane w moim ulubionym zeszycie i ciężko byłoby mi się z nim rozstać. Plany czasem trzeba zmienić i nawet taka niechętna do jakichkolwiek ustępstw osoba jak ja czasem musi być elastyczna. 😉 Oczywiście można się frustrować i przeklinać rzeczywistość, że coś nie jest tak, jak się chce, ale można też po prostu zaakceptować to, że po prostu tak jest i stworzyć plany, które są możliwe do realizacji w nowych warunkach. Kiedy już pogodziłam się, że moje „marcowe rzeczy” muszą poczekać na lepszy czas, mogłam zająć się na nowo zbudowaniem swojej codzienności.

  1. Budowanie nowej rutyny.

Strasznie nie lubię zmian, szczególnie dużych, niespodziewanych i wpływających tak szeroko na moje życie. Odchorowuje to tępym bólem głowy i ogromnym poczuciem frustracji. Przypominam sobie jednak, co jakiś czas, że nie mogę denerwować się na to, na co nie mam wpływu, więc skoro te zmiany i tak nastąpiły, i totalnie nie mam na nie wpływu, to po prostu muszę się dostosować. Zaczęłam więc organizację od zbudowania nowego rytmu dnia, w którym pracuję będąc w domu. Potrzebowałam przede wszystkim stabilności i spokoju, więc na początek ustaliłam, jak wiele moich rytuałów ze zwykłego dnia, mogę przenieść na nową rzeczywistość. I tak, np. w pracy zawsze około godziny 12 robię sobie przerwę na herbatę – wobec tego podczas pracy w domu postanowiłam dalej kontynuować ten nawyk. Starałam się nie zmieniać godzin posiłków czy rozkładu pracy w ciągu dnia. Chciałam, aby możliwie jak najwięcej rzeczy zostało takie, jakie było. W zasadzie wyeliminowałam tylko podróże do i z pracy (co akurat jest mega na plus ;)), a resztę tylko dostosowałam do nowych okoliczności zachowując ich sedno w niezmienionej formie.

W związku z budowaniem nowej rutyny przeorganizowałam też moje plany poza pracą. Zrezygnowałam całkowicie z wizyt w parku, spacerów po osiedlu czy cotygodniowych spotkań z Przyjaciółką. Rozmowy bezpośrednie zamieniłam na rozmowy telefoniczne i konferencje video na Messengerze, aby pozostać w kontakcie z osobami, na których mi zależy, a jednocześnie nie narażać ani siebie ani innych. Przeorganizowałam też system robienia zakupów na większe zakupy raz w tygodniu i ewentualne dokupowanie czegoś w osiedlowym sklepie.

W wolnym czasie w domu, którego w końcu mam tak dużo, postanowiłam wykorzystać na te rozwój tych wszystkich rzeczy, na które ciągle nie mam czasu: czytanie książek, pisanie, organizację swojej szafy, wiosenne porządki i rozpoczęcie nowych ciekawych projektów.

  1. Skończenie z panikowaniem i histerią.

Muszę się „pochwalić”, że moja panika zaczęła się jeszcze na długo przed tym, zanim w kraju zabrakło papieru toaletowego. Moja wrodzona skłonność do rozważania milionów możliwych scenariuszy już w połowie stycznia zmusiła mnie do oglądania survivalowych filmików na You Tube. 😉 Prawda jest jednak taka, że samo panikowanie i histeria nie zmienia nic, oprócz tego, że ze stresu można stracić kilka kilogramów na wadze. W końcu ograniczyłam paniczne sprawdzanie wiadomości na wszystkich możliwych portalach i przeżywanie każdej zmiany liczby chorych i sprzeciwianiu się matematyce. Zastosowałam się do panujących zaleceń, na bieżąco śledzę, co się dzieje, ale nie scrolluje już co pięć minut tvn24, żeby sprawdzić, czy pojawiło się coś nowego. Pozwoliło mi to w końcu trochę się uspokoić, lepiej spać i oczyścić umysł, a w rezultacie – wrócić do robienia czegokolwiek produktywnego.

  1. Ucieczka do zajęć, które sprawiają przyjemność i mogą zająć myśli.

Co jednak robić, gdy strach, lęk i panika nie chcą nas opuścić? Uciekać! Ale nie na koniec świata, a do swojego świata. Poszukać takich zajęć, które odciągają nasze myśli, pozwalają zapomnieć o całym świecie i mogą zająć nasze myśli na długo. U mnie taką ucieczką zawsze jest muzyka, nie tylko jej słuchanie, ale także śpiewanie. Mój pomysłowy narzeczony zrobił mi prowizoryczne studio nagraniowe z mikrofonem stojącym na wiadrach, więc śpiewam, śpiewam i śpiewam… I tylko zastanawiam się, czy jak się skończy ta cała kwarantanna, to sąsiedzi będą mnie nienawidzić bardzo… czy tylko trochę. 😉

Dajcie znać, jak sobie radzicie w tych wymagających czasach. Co robicie, żeby nie zwariować w natłoku tak wielu informacji. Opowiedzcie, jak organizujecie sobie czas, szczególnie, jeśli posiadacie małe dzieci – domyślam się, że to ogromne wyzwanie.

Trzymajcie się i dużo siły wszystkim, abyśmy razem przetrwali ten trudny etap!

11 myśli na temat “Jak ogarnęłam swoje życie w tym trudnym czasie?

  1. Nie mamy czasu i ochoty na nudę;) chłopcy mają domową szkołę w tygodniu (chat plus regularne prace domowe), ogródek do eksploracji i podjazd dla hulajnożek. Od czasu do czasu lekcja historii z Muzeum Powstania Warszawskiego, rebusy Szymona Majewskiego. Sami też wymyślamy eventy, które organizujemy w warunkach domowych – noc sów z nocnym ogniskiem, czytanie Tolkiena, wirtualny spacer po muzeum Van Gogha, budowa czołgu z kartonów (lufa z rolek po papierze toaletowym). My też mamy co robić zawodowo. Plus ogródek, który trzeba ogarnąć na wiosnę 😉 Pozdrawiamy.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Na brak zajęć w domu nigdy nie narzekałam, teraz jedynie muszę znajdować też zajęcia dodatkowe dla synka. Co łatwe faktycznie nie jest, ale nie niemożliwe do pogodzenia. Włączam Małego do zwykłych zadań domowych, dzielę czas na zabawę, naukę i odrobinę bajek, żeby mieć moment i na złapanie chwili dla siebie. Wspaniale, że masz możliwość pracować zdanie i rozwijasz swoje pasje. Może kiedyś zaprezentujesz nam jakąś piosenkę ze swojego repertuaru? 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Super sobie radzisz 🙂 ja jeszcze dzieci nie mam, więc na pewno jest mi łatwiej, bo organizuje czas tylko dla siebie 🙂
      Na razie śpiewam tylko do szuflady, ale kto wie, co los przyniesie 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  3. my codziennie oglądamy nowe filmiki z warszawskiego zoo, Internet daje teraz szerokie możliwości na zajęcie czasu. A poza tym dziecko gwarantuje zadaniowość i rutynę, które utrzymują psychikę w ryzach nawet jak się zachwieje, no i życie na wsi daje teraz większą swobodę z korzystania z wiosny bo wystarczy wyjść do ogrodu
    pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Świetnie sobie radzicie 🙂 ja mam tylko balkon, a niestety nawet koronawirus nie wystraszył to robotników budujących osiedle za oknem,więc bardzo się kurzy 🙂 tylko w niedzielę można tam posiedzieć spokojnie.

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz