Jakiś czas temu, głównie za sprawą zbliżających się kolejnych urodzin, zrobiłam sobie małe podsumowanie i refleksje na temat tego, jak bardzo zmieniło się moje życie w ostatnich latach. Doszłam do wniosku, że zmieniło się całkiem sporo i z niemałym niedowierzaniem stwierdziłam, że większość sfer mojego życia zmieniła się na lepsze. Chciałabym dziś podzielić się z Wami kilkoma rzeczami, które miały największy wpływ na poprawę jakości mojego życia.
- Wyeliminowanie toksycznych relacji.
Bardzo, bardzo długo zajęło mi dojście do takiego prostego wniosku, że nie mam obowiązku utrzymywać jakichkolwiek relacji z ludźmi, z którymi nie chce ich utrzymywać. Bardzo długo tkwiłam w relacjach, które nie były dla mnie dobre, powodowały smutek, frustrację, złość. Ograniczenie kontaktów z takimi osobami było jedną z najlepszych rzeczy, jakie dla siebie zrobiłam. Zrobienie tego sprawiło też, że mogę więcej czasu poświęcać na dbanie o te dobre, ciepłe relacje.
- Joga.
Przyznaję się bez bicia, że joga w moim życiu pojawiła się dopiero wtedy, gdy mój kręgosłup naprawdę głośno wołał o pomoc. Na szczęście stało się to, zanim ból uniemożliwił mi zaprzyjaźnienie się z nią i spowodowanie poważniejszych problemów. Dzięki jodze poradziłam sobie z bólami, zaczęłam zwiększać świadomość swojego ciała, nauczyłam się rozluźniać spięte partie ciała, ale nie tylko. Praktyka jogi nauczyła mnie też bardziej świadomie oddychać, lepiej się relaksować i odpoczywać. Same dobra!
- Regularna aktywność fizyczna.
Kolejną rzeczą, której nauczyłam się dopiero na własnych błędach to regularna aktywność fizyczna. Przez długie lata nie robiłam kompletnie NIC, chyba że za sport można uznać granie w gry komputerowe ;). Długo czułam się z tym źle: byłam ciągle zmęczona, nic mi się nie chciało, gorzej wyglądałam, itp, ale w ogóle nie wiązałam tego ze swoim trybem życia. Oczywiście w tym przypadku refleksja też nie przyszła sama, ale ciało w końcu upomniało się o swoje. Po tym długim czasie całkowitego zasiedzenia było naprawdę bardzo trudno ruszyć się z przysłowiowej kanapy, kiedy zadyszkę dostawałam nawet przy wchodzeniu po schodach na pierwsze piętro. Pokonanie trudności dało jednak naprawdę dużo efektów: nie tylko fizycznie poczułam się lepiej, ale też mój umysł zaczął działać lepiej.
- Regularne prowadzenie kalendarza i zapisywanie planów.
Bardzo długo robiłam różne, niezwiązane ze sobą rzeczy, bo nie miałam żadnego konkretnego planu na siebie. Wszystko zmieniło się, gdy zaczęłam trochę więcej czasu poświęcać na zastanowienie się, czego chcę od życia, od najbliższego roku, tygodnia, itp. i zdefiniowanie planów i celów. Zapisywanie wszystkiego może nadać naszemu życiu kierunek i pozwolić na zmierzanie w tym, kierunku w którym chcemy iść. Odkąd zaczęłam planować, regularnie wszystko zapisywać i określiłam cele na bliższy i dalszy okres, zaczęłam też w końcu realizować zamierzone cele i iść do przodu.
- Celebrowanie życia.
Kiedyś miałam tendencję do chodzenia po domu w brzydkich, porwanych ubraniach (bo i tak nikt nie widzi), picia z wyszczerbionych szklanek (bo co to za różnica) i jedzenia obiadu prosto z patelni (bo po co brudzić naczynia). Wszystko w moim życiu było wtedy tak samo „bylejakie”, bo ta bylejakość przenosiła się też na inne sfery. Kiedy zaczęłam bardziej dbać o jakość przy zwykłej codzienności, zwiększyła się ogólna jakość mojego życia. Teraz już nie mam żadnych wyrzutów sumienia, że kupiłam sobie kilka nowych, ładnych wygodnych rzeczy do chodzenia po domu, pije z najładniejszych kubków, które mam w kolekcji i do obiadu nakrywam do stołu. Doszłam do wniosku, że chcę przeżyć całe życie porządnie, a nie szykować się tylko wtedy, kiedy trzeba się „pokazać”. W końcu od tego, jak przeżywamy każdy dzień, zależy to, jak przeżyjemy całe życie. A ja chcę się cieszyć moimi ładnymi kubkami.
Dajcie znać, co sądzicie o moich przemyśleniach! Opowiedzcie też o tym, jakie u Was refleksje przyszły po latach, które najbardziej wpłynęły na Wasze życia!
Żyjcie pięknie!
Celebracja i w ogóle dostrzeganie istoty zwyczajnego życia jest ważne, a chyba najtrudniej się tego nauczyć
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To niesamowite Co czytam.
Pierwszy punkt wdrożyłem do życia
Przy drugi jak tylko przeczytałem joga od razu zacząłem kręcić głową ale skoro chodzi o kręgosłup gdzie mam z nim problem choć tak naprawdę nie mam pojęcia od czego zacząć wiec liczę na jakąś poradę.
Trzecie Z tą regularnością fizyczna bywa rożnie obecnie brak czasu jeśli to wytłumaczenie.
Czwarte mam już tak od małego
Piąte jak skończyłem 20 lat to to w prowadziłem w życie
I cóż więcej mogę napisać…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na pewno pozbycie się wampirów energetycznych z otoczenia, pisanie bloga dzięki któremu poznałam sympatyczne dziewczyny i nie czekanie z założeniem ładnych ubrań na szczególną okazję 🙂 Tylko ta aktywność fizyczna nie chce wejść w nawyk. Mam zrywy na kijki, na fitness, na jogę, a potem przerwy.. Jak to Aniu utrwalić? 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wpisać w kalendarz i nie kłócić się z kalendarzem 🙂 robić codzienne spacery? 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Spacery robimy, choć nie da rady codziennie.. Ale efekt po nich mizerny, czasem tylko ból w łydkach 😉
PolubieniePolubienie
Dla mnie wyeliminowanie wielu toksycznych relacji to było jak ożywczy deszcz na pustyni. To ciągły proces, ale pierwszy krok był bardzo ważny.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dla mnie najważniejszym krokiem w życiu było przestanie przejmować się opinią innych osób.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aniu jak tam sierpień u Ciebie? Co słychać 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wysłałam Ci maila 🙂
PolubieniePolubienie
Oo to muszę zajrzeć, a ciekawa byłam jak tam Wasze plany 🙂
PolubieniePolubienie
…czas na nowe filiżanki. Resztę jakoś ogarnę, kalendarz w ostateczności zacznę prowadzić – by potem go rytualnie spalić, ale nowe filiżanki to w sumie dobry pomysł.
PolubieniePolubione przez 1 osoba