Pamiętam, że kiedy byłam nastolatką bardzo często dorośli powtarzali mi, że trzeba się cieszyć dzieciństwem, bo jak się już jest dorosłym, to chciałoby się znowu być dzieckiem. Trochę patrzyłam na nich z niedowierzaniem, ale i ze strachem, bo co jeśli mają rację i naprawdę tak będzie? Nie wiem, czy czytają mnie jakieś nastolatki, ale jeśli tak i macie podobne przemyślenia i strachy, to przybywam z dobrą nowiną: wcale nie chciałabym znowu być dzieckiem. A już na pewno nie chciałabym znowu być nastolatką. Dobrze mi w dorosłości. Naprawdę.
Za co lubię dorosłość?
- Za niezależność i wolność, także finansową.
Zawsze miałam tendencję do chodzenia własnymi ścieżkami i robienia wszystkiego po swojemu. Nie znosiłam, kiedy ktoś próbował mi coś narzucać, mówić, jak mam żyć, o której chodzić spać i co jeść. Dorosłość to ten piękny czas, kiedy już nikt nie stara się zmuszać mnie do jedzenia surowych pomidorów i mogę sobie je blendować do woli na gładką masę i nikomu nic do tego. Jak będę chciała to mogę też cały weekend spędzić na graniu w gry komputerowe, zamówić do tego pizzę i popijać colą. I chociaż raczej tego nie robię, to świadomość tego, że mogę, jeśli będę chciała jest bardzo, bardzo przyjemna. Bardzo przyjemne jest też to, że sama mogę zarządzać swoimi finansami.
2. Za dojrzałość emocjonalną.
Okres nastoletni niezmiennie kojarzy mi się z wielkim emocjonalnym rollercoasterem. Dorośli często mają tendencję do mówienia nastolatkom, że prawdziwe problemy to dopiero będą w dorosłości. Nikt jednak nie bierze pod uwagę, że w dorosłości na te „poważne problemy” reaguje się już nieco inaczej. Waga nastoletnich problemów może „obiektywnie” jest mniejsza, ale na etapie ówczesnego rozumowania, większość rzeczy jest traktowana jak „koniec świata”. Dlatego definitywnie wolę dorosłe problemy i dorosłe reakcje, niż dziecięce problemy i brak umiejętności radzenia sobie z nimi (bo niestety radzenia sobie z własnymi emocjami zazwyczaj uczymy się sami, jako dorośli. O ile w ogóle się uczymy).
3. Za dojrzałe relacje.
Dorosłość to ten czas, kiedy WRESZCIE nauczyłam się tworzyć dobre i zdrowe relacje. Nie muszę już nic, nikomu udowadniać, nikomu się przymilać. Mogę zadawać się z kim chcę i spędzać czas z wartościowymi ludźmi, a ludzi toksycznych, złych, działających negatywnie po prostu wykreślić raz na zawsze ze swojego życia. W moim życiu jest teraz tylko miejsce dla ludzi, którzy działają na mnie pozytywnie, a nie ciągną w dół.
4.Za to, że wcale nie zabiłam mojego wewnętrznego dziecka.
I na koniec – fajnie jest być dorosłym, który ma w sobie trochę dziecka. A ja swojego wewnętrznego dziecka nie zgubiłam. Wciąż cieszy mnie założenie kaloszy i pochodzenie po kałużach, chętnie też huśtam się na huśtawce, gram w planszówki (choć już raczej te bardziej „dorosłe”) i w gry komputerowe i całkiem mi z tym dobrze. Mam nadzieję, że nigdy nie zmienię się w sztywnego gbura, który zapomniał, jak to było być młodym. 😉
Dajcie znać, co myślicie o moich przemyśleniach. Czy chcielibyście znowu być dziećmi, czy razem wolicie być dorośli? A może są tu jakieś nastolatki?
Mogłabym wrócić do czasu dzieciństwa pod warunkiem, że czas wtedy by się zatrzymał
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ja podobnie jak u Ciebie, lubię tę swoją dorosłość ale właśnie z zachowaniem (od czasu do czasu) dziecięcego podejścia 🙂 Jedyne co bym chciała zmienić, to żeby ten czas tak szybko nie płynął..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja byłam bardzo szczęśliwym dzieckiem i bardzo nieszczęśliwą nastolatką. Wczesna dorosłość była dla mnie bardzo trudna. I tak naprawdę dopiero gdy skończyłam 30 lat poczułam się lepiej. Pamiętam tą ulgę że to wszystko już za mną. Lubię swoją dorosłość za mądrość życiową i stabilność której mojej głowie brakowało wcześniej.
Chcialabym wrócić do czasów dzieciństwa przede wszystkim by zobaczyć moją babcię. Nawet teraz jak o niej myślę mam łzy w oczach. Bardzo tęsknię.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się! Dorosłość jest przesuper! 😍
PolubieniePolubione przez 1 osoba