Czy warto sprzątać, jeśli zaraz znowu jest bałagan?

Większość ludzi deklaruje, że nie lubi sprzątać. Tak po prostu. Nie wiem, czy jest to spowodowane tym, że nie widzą efektów swoich działań, czy może tym, że im się po prostu nie chce, czyli lenistwem. Niemniej jednak większość deklaruje też, że lubi żyć w uporządkowanej przestrzeni. Jak to więc naprawdę jest z tym sprzątaniem? Opowiem trochę z perspektywy osoby, która w dzieciństwie nie miała kawałka wolnego miejsca na biurku, a teraz widzi nawet krzywo odłożoną książkę.

Kiedy byłam dzieckiem rodzice ganiali mnie do sprzątania swojego pokoju, a ja chyba nie widziałam w tym sensu. Lubiłam mieć wszystko na wierzchu i nie rozumiałam sensu w odkładaniu czegokolwiek na miejsce. Nie pamiętam dokładnie, kiedy moje podejście zmieniło się o 180 stopni, ale może po prostu trochę z tego „wyrosłam”.

Moim kluczem do porządku jest odkładanie wszystkiego na wyznaczone miejsce według jakiegoś sensu (nawet jeśli dla innych jest niezrozumiały – na co przykładem może być moja szuflada ze sztućcami, której logikę ułożenia rzeczy rozumiem chyba tylko ja – i to też nie do końca ;)). Przede wszystkim powinno być maksymalnie praktycznie – im czegoś częściej używam, tym powinno być łatwiej dostępne – naprawdę nie widzę logiki w trzymaniu ulubionego kubka na półce, do której nie dosięgamy, a szklanek, których nie używamy w zasięgu ręki. W konsekwencji łatwiej to potem odłożyć na miejsce i niezbyt się przemęczyć. Odkładanie rzeczy od razu na miejsce zmniejsza czas sprzątania o 53%*. Łatwiej też wtedy szybko ogarnąć dom przed niespodziewanymi gośćmi.

Co jeszcze warto zrobić?

A właściwie czego nie robić. Nie robić gruntownych porządków jednego dnia. U mnie to wygląda tak, że zazwyczaj „ogólne” porządki robię w soboty. „Ogólne” czyli takie podstawowe – ogarnięcie kuchni i łazienki, pościeranie kurzu, odkurzanie, umycie podłogi. Rzeczy w stylu przeorganizowanie całej półki albo posprzątanie w szufladach łącznie z wyjęciem z nich wszystkiego zostawiam sobie na oddzielne dni i raczej robię to pojedynczo. Czasem na przykład wyciągam z szafki herbatę i stwierdzam, że na półce kawowo-herbacianej zrobił się bałagan, więc wyciągam wszystko i układam od nowa. Zajmuje mi to pewnie maksymalnie 10 minut (w tym czasie akurat ugotuje się woda w czajniku i zaparzy się herbata), więc nie mamy poczucia straconego czasu, a przy okazji coś jest zrobione.

IMG_20190122_105713

Warto też czasem poczekać na „wenę” do sprzątania, no chyba że raczej taka do nas nigdy nie przychodzi ;). Mnie się czasem zdarza, że po prostu nachodzi mnie chęć na posprzątanie czegoś, wyrzucenie, albo przeorganizowanie. Swojego czasu zrobiłam wielką rewolucję w szufladzie z przyprawami, bo irytowało mnie to, że w oryginalnych pojemniczkach nigdy nie mogłam nic znaleźć, a ponadto często się coś rozsypywało. Więc pewnego dnia nakupowałam słoiczki i teraz wszystko jest w miarę sensownie poukładane, a ponadto jest do nich łatwiejszy dostęp.

IMG_20190122_105522

Łatwiej więc się zmotywować do sprzątania, jeżeli widzimy w tym jakiś cel – w moim przypadku jest to zazwyczaj praktyczniejszy dostęp do wszystkiego i estetyka. Poza tym po prostu lubię, jak wszystko jest ładnie poukładane, bo wtedy przyjemniej mi się tego używa.

Jakie jeszcze zasady warto wdrożyć?

Dużo w ogólnym wrażeniu porządku może sprawić tzw. zasada 2 minut. Jeśli coś zajmuje mniej niż 2 minuty – zrób to od razu. Dotyczy to np. odłożenia od razu brudnych naczyń do zmywarki, zamiast położenia ich na stole; wymiany starego, brudnego ręcznika na czysty, czy zmiana kostki do WC na nową. Jeśli każdą z tych rzeczy robilibyśmy razem – pewnie zebrałoby się kilkanaście a nawet kilkadziesiąt minut. A takie jednorazowe dwie minuty przy okazji raczej nie robią różnicy. Staram się wdrażać tę zasadę, chociaż przyznaję się bez bicia, że czasem lenistwo wygrywa nawet przy takich błahych czynnościach.

Warto też zastanowić się nad swoją szafą. Najmniej sprzyjające bałaganowi jest pionowe przechowywanie ubrań typu spodnie, swetry, podkoszulki. Niestety na ten moment nie mam takiej możliwości ułożenia odzieży w mieszkaniu, w którym mieszkam, ale w przyszłości planuje przechowywać ubrania w taki sposób w szufladach. Łatwiej znaleźć i wyciągnąć to, czego potrzebujemy, bez przewalania całej sterty wszystkich naszych ciuchów. Ta metoda też sprzyja noszeniu bardziej zróżnicowanych ubrań, bo zazwyczaj nie chce mi się wyciągać tego, co jest na dnie szafki i po pewnym czasie w końcu zapominam, że w ogóle to mam i noszę głównie to, co jest na wierzchu. Później przy sprzątaniu znajduje te ubrania i się zastanawiam „dlaczego ja tego nie noszę???”. Co do reszty ubrań jest zwolenniczką trzymania ich na wieszakach w szafie – znowu – łatwiejszy dostęp. No i oczywiście mniej się gniotą i nie trzeba ich prasować. Na wieszakach w szafie trzymam głównie sukienki, koszule, marynarki, elegantsze bluzeczki.

No i na koniec – żeby to sprzątanie nie kojarzyło nam się źle warto sobie ten czas umilić. Włączyć w tle jakiś serial, muzykę, telewizję, ciekawy podcast. Albo po prostu – sprzątać razem z kimś bliskim i prowadzić jakieś wciągające dyskusję, żeby czas zleciał szybciej i więcej zostało zrobione.

To tyle z moich dzisiejszych rad i przemyśleń.

Czekam na Wasze komentarze – czy lubicie sprzątać czy raczej jest to Wasza zmora?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s